niedziela, 8 listopada 2020

NA GŁUPOTĘ NIE MA LEKARSTWA

Żyjemy w czasach, które pokazują jak bardzo głupota, ignorancja i przemoc razem wzięte, mogą być niebezpieczne dla społeczeństwa, precyzując dla relacji między ludzkich, rodzinnych. Ta epidemia chce nas chyba czegoś w końcu nauczyć. Problem w tym, że głupota jest niezdolna do wyciągania wniosków, faktycznie lekarstwa na nią nie ma. Problem jeszcze się pogłębia, gdy głupota staje się agresywana i mądrość zaczyna się jej bać, wtedy prawda i dobro giną. Nie bójmy się głupich ludzi, którzy nie widząc swoich ograniczeń, uwierzyli w siebie. Nie możemy bać się ludzi głupich, bo świat zginie. Niech mądrość tych co odeszli oświetla nam drogę.

GŁUPOTĘ NALEŻY PIĘTNOWAĆ, NIE DLA POGARDY ALE KU PRZESTRODZE.

czwartek, 5 listopada 2020

MOJEJ BRATNIEJ DUSZY, NA ZAWSZE

"Święty spokój" Maryla Rodowicz, aby odsłuchać, poniżej zaznacz: wyświetl wersję na komputer. Był początek lat 80. Zdaje się czerwiec, piękny. Pamiętam tylko jak ona i ja szłyśmy w gorący dzień pod miejskimi drzewami w poszukiwaniu cienia. Chyba nawet pamiętam jej sukienkę i torebkę. Śpiewała sobie wtedy swoim pięknym aksamitnym głosem: a tym czasem leżę pod gruszą... I jeszcze z cukierni, dolatywał ten typowy zapach pączków, tych z tatmtych lat. Wystarczyło, żebym poprosiła raz o jednego i zaraz idąc dalej, zajadałyśmy się obie ich słodyczą.

piątek, 9 października 2020

W POLSCE NIE MA NAKAZU ZASŁANIANIA PODCZAS KICHANIA I KASZLU

Jestem po przesłuchaniu w Tok FM rozmowy redaktora Jacka Żakowskiego z Mec. Jackiem Wilkiem p.t. "W Polsce nie ma obowiązku noszenia maseczek". https://audycje.tokfm.pl/podcast/96550,Jacek-Wilk-W-Polsce-nie-ma-obowiazku-noszenia-maseczek Mogę tylko powiedzieć szkoda, bo to tylko potwierdza, że jesteśmy społeczeństwem znieczulonym na siebie wyjątkowo. Zdarzało mi się pomieszkiwać w różnych miejscach i mogę śmiało powiedzieć, że nikt nie patrzy tak bardzo na siebie spode łba jak Polak na Polaka. To mówi raczej o chęci zwalczania siebie nawzajem, nie o odruchu pielęgnowania, opieki. Wpadłam na pomysł, żeby ludzie zaczęli robić eksperymenty takie jak, mówienie z ustami przy szybie, chuchanie na szybę, zawody kto plunie dalej i inne eksperymenty z wydzielinami z dróg oddechowych. Proszę wybaczyć, po prostu zawody z plucia miały by udowodnić, że kiedy przypadkiem trochę śliny wyskoczy nam podczas rozmowy, może ona dolecieć nawet do naszego rozmówcy. Jakoś bardzo chciałabym udowodnić wszystkim, delikatnie nazywając, sceptykom, że mówiąc generujemy zanieczyszczoną parę wodną. Wpadł mi do głowy też świetny pomysł na udowodnienie, że maseczka zabezpiecza przed rozprzestrzenianiem się naszych oparów. Wystarczy splunąć na maseczkę i zobaczyć, że ślina znalazła się na niej a nie spadła na ziemię. Tak samo zatrzyma się na maseczce wydzielana przez nas zanieczyszczona para. Dlatego warto nosić maseczkę kiedy już zrozumiemy, że nasze wydzieliny mają zdolność przemieszczania się z racji praw fizyki. Proszę zwrócić uwagę, że przecież podczas operacji chirurdzy i sanitariusze, również noszą maseczki, myją ręce do łokci. Japończycy, którzy charakteryzują się chyba największą wrażliwością społeczną nosili maseczki od lat. Czy naprawdę to nie przekonuje anty maseczkowców? Być może chodzi też o to, że osoby zachwycone swoją urodą nie będą mogły już robić spontanicznych autoportretów w metrze, aby onieśmielić urodą cały internet. Trzeba też wspomnieć o zakompleksionych "karłach", którym nikt przecież nie będzie mówił co mają robić, bo oni sami dobrze wiedzo! Uprzedzam, podkreślam, przekazuję dalej, że człowiek mądry wie, że nic nie wie i dodam, jest nastawiony na samorozwój i współpracę. I tak już na koniec, bo aż głupio rozprawiać o tych oczywistościach. Znajdzie się paru takich co przez swoją butę, zaniedbania i szczeniacką chęć pokazania, że wiedzą lepiej, zapłacili wysoką cenę ale też przecież ich dzieci. Był sobie kiedyś młody tatuś, na jednej z rodzinnych imprez zaczął podrzucać swojego, niespełna czteromiesięcznego synka, który jak wiadomo nie mógł jeszcze siadać bo kręgosłup nie był jeszcze na tyle wykształcony. Tak się zdarzyło, że w rodzinie były dwie pielęgniarki, mające doświadczenie z niemowlakami. Obie odruchowo poprosiły radosnego tatusia, żeby tego nie robił bo naderwie dziecku kręgosłup, na to usłyszały, wraz z charakterystycznym grożeniem palcem, że nie będą mu mówić jak ma się obchodzić ze swoim synem. Minęło lat 16, syn ma problemy z kręgami i tak samo, jak już nie taki młody tatuś śmieje się z noszenia maseczek. A wszystko to piszę podczas szalonych wzrostów zachorowań i zgonów na covid 19, kiedy większość środowisk naukowych potwierdza, że ten wirus mogą podawać dalej, osoby nie mające objawów choroby, co tylko potwierdzają przerażające fakty. Czy naprawdę chcemy pokazać, że jesteśmy tak bezmyślni i nieczuli na siebie, że musimy mieć odgórny nakaz noszenia maseczek? Dlaczego jednak większość zasłania twarz kiedy kicha, czy kaszle? Czyżby było coś na rzeczy? Coś jednak może z nas wylecieć? Ci wszyscy którym noszenie maseczek odbiera wolność, radzę poszukać wolności we własnym sercu. Życzę z całego mojego serca cierpliwości i dużo szczęścia, bo teraz to już rosyjska ruletka Rodacy. Kto lubi tkwić w rozpaczy i nieszczęściu niech sobie zrobi chorągiewkę z maseczki i ją zatknie w najlepszym jego zdaniem miejscu. Ale chyba jednak najwyższa pora aby dorosnąć i skorzystać z rad profesjonalistów, osób, które życiem dowiodły, że potrafią wybrać dobrze. Nie każdy lider jest liderem, nie każdy mędrzec jest mądry, po owocach ich poznacie.

wtorek, 22 września 2020

WZROSTY ZACHOROWAŃ, WZROSTY ZGONÓW

Chcąc nie chcąc spór na temat słuszności tego, że nowy wirus w tym roku zawładnął ludzkością, otarł się, nie bez uszczerbku o moją osobę. Dowiedziałam się i to mnie przeraża, że ludzie którzy zachorowali na covid boją się do tego przyznać ze strachu, że zostaną oskarżeni o to, że ktoś im płaci. Przeraża to, że osoby które chcą głośno mówić o przypadkach tej choroby, otrzymują groźby utraty życia. Nie rozumiem. Próbując jednak zrozumieć, wydaje mi się, że anty kowidowcy mają tak wielki dyskomfort z powodu tego "psikusa" natury, że muszą obarczyć za to człowieka. Koniecznie kogoś, bo przecież nie coś. Jakby zapomnieli, że świat natury nie pochyla się nad naszymi pobożnymi życzeniami, co do wizji idealnego wygodnego świata. Naprawdę rozumiem, trudne a w wielu przypadkach tragiczne położenie materialne. Jednak w takim czy innym przypadku,szukanie winnego w jakimś Wielkim Bracie, jest przede wszystkim walką z wiatrakami a już na pewno mało rozsądne. Zwłaszcza wtedy kiedy ludzie faktycznie ciężko chorują, umierają. Cała energia powinna iść na ratowanie, wspieranie a nie na szukanie niewidzialnego wroga. Ostentacyjne paradowanie dorosłych ludzi bez maseczek wprowadza mnie w zakłopotanie i smutek. Zaczynam się zastanawiać, nad wielce roszczeniową postawą tych ludzi. Jak by mówili, "Należy mi się dobrobyt, swoboda, bo ja tak chcę a wy mi tu o jakiejś chorobie ciągle mówicie a Ja jej nie widzę". Chyba wiem czego może brakować, pokory. Pokory względem własnego losu, zasad życia. Brakuje też empatii względem tych, którzy chcą korzystać z maseczek dla czyjegoś i własnego bezpieczeństwa. Dorośli, którzy jak zbuntowane nastolatki głoszą o rzeczach, których nie zgłębili i nie są w stanie ich zgłębić, więc spekulują wyprostowani, szeżej rozchylając ręce, żeby nadać sobie więcej objętości, wagi. Forma retoryczna zawsze była kluczem do sukcesu w perswazji no i oczywiście donośny głos. Jeżeli słyszę, że anty kowidowa osoba mówi do człowieka, który odwiedza ciężko chorego, żeby ten zdjął maskę, jeśli nie czuje się źle i nie ma temperatury, to co ja mam myśleć? Widać, że są tak anty nastawieni, że nie słyszą o przypadkach bezobjawowych. Mojej koleżance wyszedł pozytywny test i akurat mogła zamieszkać w domu rodziców a Ci przeprowadzili się do jej domu, gdzie przemieszkali z córeczką i jej mężem. Infekcje przechodziła bezobjawowo. Wydaje mi się, że jest to nic innego jak tylko chore wypieranie rzeczywistości, której anty kowidowcy z racji jakiś deficytów nie są w stanie udźwignąć. Rzeczywistość jest przede wszystkm zaskakująca. Człowiek na wszelkich płaszczyznach robi wszystko, żeby jutro było przewidywalne, bezpieczne ale ostatecznie bezkutecznie. Kosmos jest od nas większy. W momencie kiedy Covid jest dla nas jeszcze nieodkrytym lądem, zwykły zdrowy rozsądek nakazuje zachowanie daleko idącej ostrożności. Rozstrzyganie kto jest dobry a kto zły przez jakieś internetowe grupy jest raczej niepoważnym a właściwie staje się niebezpiecznym fantazjowaniem. Przeraża i zasmuca mnie atakowanie służby zdrowia, wszystkich służb zaangażowanych w pomoc chorym. Tym osobom należą się najwyższe honory i dożywotnie podziękowania. Ale tu chyba chodzi o jakąś społeczną autodestrukcję. To tak jak w chorobie autoimunologicznej, gdzie chore, zdezorientowane komórki atakują te zdrowe, które są niezbędne przecież do przetrwania całego organizmu. W tym niezbędne do przetrwania nawet tych chorych, atakujących komórek. I to ograniczone jednostronne myślenie, że ktoś komuś płaci, żeby tamten kłamał, że zachorował. A kto Wam płaci anty kowidowcu, za Waszą "niemożliwą" misję chaosu i fake newsa?

wtorek, 14 lipca 2020

"UCIECZKA OD WOLNOŚCI" Enrich Fromm - FRAGMENTY



                                                                                                       Przedmowa Edmund Wnuk-Lipiński (fragment)


V. Mechanizmy ucieczki.
    3. Mechaniczny konformizm

(...) W rzeczywistości są to więc tylko pseudoracje, których funkcja polega na tworzeniu pozorów, że opinia człowieka jest rezultatem jego własnego myślenia. Doznaje on złudzenia, że sam do niej doszedł; ale w rzeczywistości przyswoił sobie jedynie opinie pewnego autorytetu, nie będąc świadomym tego procesu.

(...) Spytajmy przeciętnego czytelnika gazet, co myśli o danym problemie politycznym. Poda nam "swoją" opinię, zdając mniej lub więcej dokładną relację z tego, co czytał; a jednak - i to jest istotne - będzie wierzył, że to, co mówi, jest rezultatem jego własnego myślenia.

niedziela, 12 lipca 2020

DRUGA TURA

Mam nadzieję, że można zauważyć że mam niebieską bluzkę i okulary. Kolczyki też mam niebieskie.

Niech wynik wyborów nie zabierze z naszych twarzy uśmiechu nadziei.
Dobrze było poczuć jedność z połową naszego społeczeństwa. Wierzę jednak, że ta jedność była i jest bez przerwy w Całym Narodzie, niestety sztucznie dzielona przez propagandę rządu. Grunt to przestać ślepo wierzyć w to co nam podają media, zupełnie jak na tacy i samemu wszystko sprawdzać. A jeżeli sprawdzić się nie da, należy pozostać sceptycznym. Tak nakazuje zwykła uczciwość i prawdziwa sprawiedliwość, które są na wyciągnięcie ręki zawsze.












piątek, 10 stycznia 2020

NA 80 LECIE URODZIN, "BYĆ JAK CZESŁAW NIEMEN"


                                                                                        fot.: Artur Krajewski
autor zdjęcia Artur Krajewski
Artur Krajewski i Eleonora Atalay


Pewnego letniego popołudnia, spotkałam się z Martą Olbryś i Arturem Krajewskim, Fundacją Art Holding. Zaproponowali, żeby mój portret, autorstwa Artura, zaistniał podczas wystawy oraz
w albumie poświęconym mojemu tacie. Artur wpadł na wspaniały pomysł, żeby takie wydarzenie powstało w związku z 80 urodzinami taty. Każda portretowana osoba miała też wypowiedzieć się co według niej oznacza być jak Czesław Niemen. O przedsięwzięciu wiedziałam już dawno od mamy. Naszej Fundacji spodobał się bardzo ten nietuzinkowy pomysł i mama już od wielu miesięcy była
w kontakcie z Arturem.
Kontynuacją tej inicjatywy był koncert "Być jak Czesław Niemen", który to TVP2 zdecydowało się szczęśliwie wyprodukować.
Artur zaprosił mnie do udziału w tym koncercie. Za co mu serdecznie dziękuję. Od razu pozytywnie podeszłam do pomysłu, gdyż świętowanie urodzin było dla mnie jakby ożywieniem postaci taty a na pewno celebrowaniem jego sztuki, czyli tego co chciał żeby po nim zostało.
Przygotowania ruszyły pełną parą.
Koncert i wystawa fotografii oraz premiera albumu "Być jak Czesław Niemen" miały się odbyć i tak też się stało 26 listopada 2019r. w Teatrze Polskim w Warszawie. 


                                                             fot.: Deniz Atalay
autor Deniz Atalay
Eleonora Atalay na tle portretu mojej mamy Małgorzaty Niemen i własnego.

                                                  

Ostatnim razem było mi dane zaśpiewać w 2009 roku na imprezie organizowanej przez NBP z okazji wytłoczenia monet z wizerunkiem taty. Wtedy nie czułam się najlepiej emocjonalnie. Analizując teraz z perspektywy czasu, było to spowodowane, nazwijmy to sobie przewlekłym stanem żałoby. Przyznam, że dopiero w obecnym czasie, zaśpiewanie było już możliwe na dużo większym luzie. Zaśpiewałam "Italiam, Italiam". Zarówno kompozycja Taty jak i tekst Norwida od nastoletnich czasów były mi bardzo bliskie. Uwielbiałam przesiadując wieczorową godziną na plaży
z przyjaciółką, nucić to i doszukiwać się tam w ciemności tego morza, "błękitnego stropu bez końca". Okazywało się, że w pełnym mroku było to łatwiejsze do wyobrażenia. W interpretacji wiersza posłużyłam się przekazami, które opisywały w jakich okolicznościach i z jakiego powodu Norwid zawarł taką właśnie treść. Postanowiłam więc poczuć się Norwidem a mówiąc dokładniej postarać się przedstawić co Norwid mógł odczuwać. Wiersz został napisany do Marii Kalergis 
w której to nasz wieszcz był nieszczęśliwie zakochany. Każdy niefortunnie zakochany nosi w sobie uczucie nadziei ale też racjonalną gotowość na przyjęcie odrzucenia. Piękny tekst do pięknej kompozycji. O kompozycji, czuję że też powinnam coś napisać ale to może w innym osobnym poście, kiedyś. A na razie nie omieszkam stwierdzić, że jest to moim zdaniem jeden
z najpiękniejszych utworów taty.


                                                                                                               fot.: Małgorzata Niemen


Eleonora Atalay "Italiam, Italiam"
                       



Kilka ważnych spotkań.
Przede wszystkim z siostrą Natalią. Teraz kiedy każda z nas prowadzi odrębne życie, był to bardzo sympatyczny czas razem, zwłaszcza, że dzieliłyśmy wspólną garderobę. Na koncert przyszli również nastoletni synowie Natalii, którzy pomimo fascynacji alternatywnym hip - hopem, obaj deklarowali, że lubią muzykę dziadka. 


                                                                         fot.: Anna Radwan-Röhrenschef
autorka zdjecia Anna Radwan-Röhrenschef
Eleonora Atalay i Natalia Niemen


Bardzo się cieszyłam, że po wielu latach mogłam też zamienić kilka słów z Kayah. Tata bardzo ją cenił, nie mogło być inaczej, Kayah od zawsze śpiewała z duszą (z soulem) w stylu jaki prezentował Niemen, takich wykonawców po prostu czuł a było i jest ich nadal niewielu.
Aga Zaryan z którą zazwyczaj nie spotykałam się może często, ale za każdym razem zarażała swoją energią i humorem, teraz już od długiego czasu, wielka polska artystka. Olga Szomańska której talent i dusza w głosie nie były nigdy dla mnie tajemnicą. Piękna kobieta, wspaniały człowiek.
Udało mi się nie tylko poćwiczyć z chórkiem z Kukla band, przemiłymi i uzdolnionymi osobami Kasią Dereń, Eweliną Kordy oraz Piotrem Tazbirem ale i pogawędzić o zwykłych sprawach.
Bartosz Porczyk, najpierw swoim wykonaniem "Rapsodu" na jednej z prób wbił mnie w fotel a potem mnie z tego fotela "wyciągał" swoją bezpośredniością i jakimś takim dobrem, którego tak rzadko można doświadczyć w zwykłych kontaktach między ludzkich. Niesamowita osobowość. Nie tylko wie jak interpretować ale ma piękną szlachetną barwę głosu i zdecydowanie wie jak go używać.
Aż w końcu Filip Siejka, który stworzył kilka aranżacji do tego koncertu ale również bosko grał na skrzypcach. Zawsze go podziwiałam. Nie zapomną jak sto lat temu kiedy w telewizji wyemitowali Ghoustbusters, Filip na drugi dzień w naszej szkole muzycznej, wygrywał na jakimiś znalezionym na korytarzu fortepianie, motyw przewodni i potem na każdej przerwie leciałam już na ten korytarz, żeby posłuchać jak on to grał. Później, chyba też w szkole, usłyszałam jak świetnie potrafił śpiewać i do dziś nie rozumiem czemu nie poszedł tą drogą. Widać za dużo talentów i coś jednego trzeba było wybrać. Opanowany Sławek Uniatowski na moje pytanie czy ma tremę, odpowiedział, że nie. Zwierzyłam się mu z mojego stresiku. Ale on wiadomo, że od lat za pan brat ze sceną. Piosenki Niemena wykonuje z wielkim kunsztem ale wszyscy do tego powinni posłuchać jego wzruszającej piosenki "5 rano".
Przyznam, że właściwie nie było czasu, żeby poznać wszystkich wokalistów czy porozmawiać ze wszystkimi znanymi. Niby spędziłam niemal cały dzień w teatrze ale próby i przygotowania nie pozwalały za bardzo na życie towarzyskie.
Nie sposób nie przytoczyć tu jeszcze mojej krótkiej rozmowy z Arturem Orzechem, który opowiedział mi, że jeden z pierwszych wywiadów w swojej dziennikarskiej karierze, przeprowadził na początku lat 90 właśnie z tatą.
Mój występ na próbie generalnej a może już ten koncertowy, był zwieńczony uściskiem dłoni Stanisława Soyki, który przygotowywał się do swojego przejmującego, melancholijnego "Snu". Wielokrotnie gościł u nas w domu, wnosząc zawsze dobrą energię i swoisty luz.





                                          fot.: Anna Radwan-Röhrenschef
autorka zdjecia Anna Radwan-Röhrenschef
Aga Zaryan, Eleonora Atalay i Natalia Niemen


Po próbie generalnej zdjęłam moje pomarańczowe świecidełko i poszłam piętro wyżej na wystawę fotograficzną. Tam spotkałam moją mamę i w końcu mogłam poznać Elżbietę Szczerbińską, wnuczkę pani, której w Starych Wasiliszkach dobrze wychodziła pomoc przy przyjmowaniu rodzących się dzieci i okazało się, że też właśnie pomogła przy narodzinach Czesława Wydrzyckiego. 

SPROSTOWANIE (4 września 2020).
Powyższa wzmianka niestety nie opisuje faktów.
Jestem tuż po rozmowie z rodziną. Dowiedziałam się, że tę informacje już dawno próbowała prostować moja, niedawno zmarła Św.P. ciocia Jadzia, starsza siostra mojego taty. Okazało się, że przy jego porodzie był tylko lekarz, który był również przyjacielem rodziny (znajoma twarz). Myślę, że nastąpiła pomyłka, którą tłumaczę tym, że babcia pani Szczerbińskiej przyjęła tak wiele dzieci w Starych Wasiliszkach i okolicach, że mogły jej się pomylić rodziny, dzieci. Trudno przecież spamiętać wszystkie noworodki, zwłaszcza, że nie rodzą się z pieczęcią na czole, że będą sławne. Mylić się rzeczą ludzką. Ze względu na pamięć mojej cioci i taty prostuję ten fakt z uprzejmą prośbą do wszystkich ludzi, dla których jeszcze prawda ma jakąś wartość o prostowanie tej sytuacji. Tak czy inaczej było mi niezmiernie miło poznać panią Szczerbińską.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     fot.: Malgorzata Niemen
autorka zdjecia Małgorzata Niemen
Eleonora Atalay i Elżbieta Szczerbińska


Potem już powrót za kulisy, skorzystanie z pomocy makijażystki i fryzjera. Ale zaraz, jednak to udało mi się zaliczyć chyba jeszcze przed pójściem na wystawę. Ponowne ubranie się i niestety już tylko chodzenie albo polegiwanie na macie do ćwiczeń siostry, żeby tylko nie pognieść spodni. Niestety, gdyż bardzo lubię raczej siedzieć niż stać czy dreptać. Kiedy koncert się rozpoczął, miałam wielką potrzebę pójść po prostu na widownię, żeby móc kontemplować wszystko w pełni. W końcu występ
a potem czekanie do finału.
Po koncercie jeszcze trochę rozmów, między innymi z niemieckim fanem taty, który przyjechał specjalnie na koncert. Niezapomniana mini foto sesja ze wspaniałą Małgorzatą Ostrowską i Natalią. Ostatecznie tylko ja z przyjaciółką zostałam za kulisami dlatego, że bardzo długo pakowałam swoją walizeczkę.



                                                               fot.: Eleonora Atalay
autor Eleonora Atalay
Wychodząc z Teatru Polskiego




29 grudnia 2019 roku, koncert został wyemitowany, tak jak to było w planach i w końcu mogłam wszystko spokojnie posłuchać i obejrzeć. 
Przede wszystkim to co mnie niezwykle uderzyło, co zauważyłam już na próbach to animacje Marcina Bani ale i cała scenografia w tym stylizacja tancerzy. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że podobałoby się to wszystko tacie. Według mnie było to wszystko zdecydowanie w stylach, które preferował. A jest to szczególnie ważne bo te elementy wprowadziły twórczą jednolitość, przedłużenie poczucia estetyki Niemena. Przecież to poniższe ujęcie mogłoby być spokojnie na pierwszy rzut oka wzięte za jedną z grafik Niemena.
Proszę się przyjrzeć, tam wysoko stoi i śpiewa dla nas Janusz Radek "Spiżowy krzyk", kompozycję jakby napisaną dla niego, naprawdę pokazał wszystkie swoje atuty.


                                                                                                                         fot.: Małgorzata Niemen
autor Małgorzata Niemen

Janusz Radek w "Spiżowym Krzyku"


Bardzo podobało mi się, że teksty opisujące tatę, były zainspirowane wypowiedziami osób portretowanych w albumie fotograficznym "Być jak Czesław Niemen", co przybliżało poza muzyką rys charakteru solenizanta. Wypowiedzi zostały umieszczone na tle bardziej już ascetycznych animacji Artura Krajewskiego i Magdaleny Pileckiej, co wprowadzało kolejną warstwę wyrazu, tworząc głębię.
Mam nadzieję, że koncert doczeka się wydania na DVD, bo co innego słuchać orkiestry
z  głośniczków z telewizora albo przez łącze a co innego w suround. Szkoda mi po prostu pracy aranżerów ale też oczywiście wykonawców, muzyków z Kukla Bend, którzy niestety moim zdaniem z przyczyn technicznych nie byli precyzyjnie słyszalni. Niestety brzmienie mojego wokalu zdecydowanie dynamiczniej, żywiej zabrzmiało w nagraniu video ze smartphona niż to co było dane mi usłyszeć przez transmisję internetową. Bardzo żałuję, że mistrzowsko rozpisana sekcja dęta przez Grzegorza Urbana w moim "Italiam",  prawie nie była słyszalna a stanowiła ona ważny czynnik kulminacji naszej wersji. 

Ze swojej strony bardzo dziękuję organizatorom, za to, że mogłam być jednym ogniwem tego pięknego wydarzenia. Podziękowania należą się wszystkim osobom od zadań technicznych, które stworzyły scenę, scenografię, akustykom, operatorom świateł, stylistkom, osobom od wizażu. Dziękuję tancerzom z Art Color Ballet za piękny ruch. Szczególnie Marcinowi Bani za wizualizacje
oraz osobom, które z nim współpracowały. Serdecznie dziękuję reżyserom Bolesławowi Pawicy, Marcinowi Kołaczkowskiemu a od strony muzycznej pani Dorocie Szpetkowskiej i Zygmuntowi Kukli.

Podczas finału kiedy tata pojawił się na ekranie, Kayah szepnęła, że mamy szczęście z Natalią, bo nie każdy może mieć tak wiele źródeł przekazu o ojcu czy matce, kimś bliskim, kogo stracił. Niewątpliwie jest to wielkie błogosławieństwo, że naszym dzieciom nie pozostaje jedynie opowiadać, opisywać ale często wystarczy puścić na przykład właśnie taki "Hymn o Miłości", który wybrzmiał w sercach wielu na końcu widowiska. Styl śpiewania taty, według mnie był bardzo prawdziwy, on niczego nie udawał, umiał zawrzeć wachlarz emocji. Wiele osób mawia, że był skryty i ja również go takim postrzegałam. Myślę jednak, że miewał właśnie chwile otwarcia, podczas swoich występów. To właśnie ta szczerość robiła zawsze na odbiorcach wrażenie, nie wspominając o bardzo zróżnicowanych możliwościach barwy głosu, nie mówiąc już o rozpiętości skali.
Teraz już po wysłuchaniu wszystkich wykonawców, muszę szczerze Wszystkim podziękować. Każdy absolutnie dał z siebie wszystko i bez wyjątku wszyscy byli rewelacyjni. Szczerze mówiąc nie chcę broń Boże tu pokazywać, że moje zdanie powinno być traktowane jako wyrocznia, bo przecież śmiesznie brzmi jak jakaś paniusia z mini, mini dorobkiem chwali Małgorzatę Ostrowską, Kayah, Stanisława Soykę czy Kwartet Rampa. Naprawdę nie chcę, wychodzić przed szereg a jedynie jako córka, wyrazić mój podziw i tym samym wielkie dzięki za poruszenie tak wielu emocji
i upamiętnienie. Wszystkie wykonania razem wzięte, były w pewnym sensie symbolem różnorodności stylów jakie od początku swojej kariery prezentował tata, na przestrzeni całej swojej twórczości.



Na razie zakończę fotografią z przejmującego, rewelacyjnego występu Maćka Balcara, "Człowiek jam niewdzięczny", oraz linkiem do wspaniale brzmiących chórków pod batutą Zygmunta Kukli


https://www.facebook.com/OrkiestraKuklaBand/videos/826126964503619/?hc_ref=ARSZZTfrYSA9VnlVxI3awCQm961xcKWxgtzIX_VfRqwZOsBl4q9C01LJxsnDOSpC2eg&fref=nf&__tn__=kC-R


                                                                                                                                                                                                    fot.: Małgorzata Niemen
autorka Malgorzata Niemen
Maciej Balcar "Człowiek jam niewdzięczny"