piątek, 3 grudnia 2021



 


DZIŚ DZIEŃ COVIDOWEJ ŻAŁOBY NARODOWEJ. W KOŃCU.





W drugiej fali straciłam bardzo bliską osobę, nie było już miejsc w szpitalu ani tym państwowym ani prywatnym. Dla mnie Ci ludzie dla których zabrakło miejsc, rąk do pomocy przy nich, respiratorów, zmarli śmiercią tragiczną. Tragizm śmierci pojawia się wtedy, gdy można jej było zapobiec, gdyby…

Opisuje tu drugą fale, kiedy zaczyna pobrzmiewać wiadomość o szczepionce. Pomimo tego, że już od miesiąca mówiło się, że miejsc zaczyna brakować, domownicy, specjaliści od spiskowych teorii oraz nastawieni anty, brawurowo, narażali schorowaną osobę na potencjalną śmierć z komplikacjami w domu. 


W tej żałobie mam dużo złości i retorycznych pytań. 
Straciłam ją, obserwując na odległość, jak jej bliscy, być może ze strachu i ze zrozumiałej bezradności względem siły wirusa, bagatelizowali obostrzenia. Nie ograniczali kontaktów towarzyskich, o nie noszeniu maseczek, już nie wspomnę.
Nie wiem, być może w podświadomej potrzebie wyparcia tego naturalnego zagrożenia, chcieli żyć dalej normalnie. Co było w tej śmierci tragiczne? Że cenę za ryzykowne zachowania reszty rodziny, zapłacił ktoś inny. Ktoś kto stał by pierwszy w kolejce do szczepień, gdyby tylko były zawczasu dostępne. Niestety tego nie dożył, ginąc śmiercią męczeńską jednak przedewszystkim z powodu niewydolności polskiego rządu w drugiej fali pandemii.
Mamy już czwartą ale postawa naszych rządzących względem podjęcia skutecznej opieki nad społeczeństwem nie wchodzi w tę grę.
Minął rok a w mojej żałobie, jest cały czas dużo złości, bo istnieją winni tej śmierci, tego zaniedbania. Do tego nie stworzyli godnej przestrzeni dla przeżycia żałoby własnego społeczeństwa - degeneracja. 

“We live in a society” nie jest dla mnie pretekstem do śmiechu (internetowe memy) ale do głębokich przemyśleń, co dzieje się z jak najszerzej pojętą wspólnotą, jeżeli małe komórki, jednostki, działają bez poczucia odpowiedzialności za współistnienie. To społeczeństwo jest jak dysfunkcyjna rodzina, żyjąca z “Bogiem” na ustach.

Moja żałoba to wspomnienia, tęsknota, wdzięczność, przerażenie Tym Cierpieniem, to knebel bezsilności i wielka, smutna złość na “wszystkowiedzących”, beztroskich u władzy.
Jest w niej krzyk niemocy, krzyk za tych konających w mękach, którzy z powodu utraty mowy, czy bezsiły nie mogli już krzyczeć. Ale ten krzyk jest w nas, jeszcze nie zginęliśmy. 
Zaniechania, nie da się wymazać za pomocą monologów na konferencjach prasowych, bo rzecz się zaczęła rozgrywać o bezwzględną ingerencję w więzy krwi.
Moja żałoba przestała być prywatna, intymna, stała się częścią niechlubnej historii zimnej, wyrafinowanej władzy.

Jednoczę się sercem z tymi, co cierpią w tym dniu… Pamięć ofiarom egoizmu i pazerności, zaniedbania niech trwa, ku przestrodze. Ten dzień przywraca, Wam tragicznie zmarłym, godność ludzką.