sobota, 9 listopada 2024

"UŚMIECH TWÓJ"












Jest celebrowaniem nadziei, na istnienie niedokończonych cyklów Życia w momencie kiedy odchodzi bliski. Kiedy dosłownie na moment, pomimo już utrwalonego cierpienia, zostajesz nagrodzony uśmiechem. To jak niespodziewane pojawienie się słońca przed mistyczną, styczniową burzą. Nagle twarz, która za życia, utraciła wyraz, promienieje radością. To było jak cud, który chyba zawsze powoduje niedowierzanie. A jednak nie tylko ja zobaczyłam Twój uśmiech. Nie były to tylko zwidy, które mogłyby wynikać z przemęczenia rozpaczą. Wynikać z poczucia bezwzględnego odcinania więzi, zatrzaskiwania drzwi i bram, zrywania drogowskazów, które jeszcze mogłyby doprowadzać, do ledwo tlących się, niedawnych zdarzeń. Czy w takim wszechświecie jak Ten, pustka może być stanem ostatecznym? Czy ostateczność, może istnieć w którymkolwiek z cyklów? Czy ten uśmiech był oświeceniem, wejściem a może oczarowaniem? Dla mnie był na pewno ulgą. Tak powstawał „Uśmiech Twój” 2004. 

 

Pamięci mojego Taty, mojego drogiego kompana.







Spotify


https://open.spotify.com/track/7xTKXEVQmRnotVAdkhskOt?si=Cz9rx7ACSOKA5NVSYKGJSQ


YouTube:


https://youtu.be/hpMQRsYdBMc?si=hqoqDPNAB6KFpQIK


Apple Music


https://open.spotify.com/track/7xTKXEVQmRnotVAdkhskOt?si=Cz9rx7ACSOKA5NVSYKGJSQ


Tidal


https://tidal.com/track/393642041?u


Deezer


https://deezer.page.link/qxbBPSTRfar1MVAM7


bendcamp


https://eleonoraatalay.bandcamp.com/track/u-miech-tw-j




środa, 17 stycznia 2024

NIEMEN, CZAS ŚNIEGU

Chętnie wspominał magiczny czas Pasterek, tych ze Starych Wasiliszek, kiedy zwierzęta zaczynały mówić ludzkim głosem.

Pamiętam taką jedną Wigilię, kiedy razem poszliśmy na pasterkę.

Zmierzaliśmy do kościoła śnieżnym traktem pod osłoną białych drzew. Historia zatoczyła koło, rytuał odbył się w innym już czasie i miejscu.

 

Pamiętam trzeszczący mróz pod stopami, kiedy jak co roku, razem wybieraliśmy tę najpiękniejszą choinkę.

 

Słyszę Elegię Śnieżną i zaraz mam przed oczami jak dziarsko odśnieża obejście.

 

Za to innym razem usypuje przez parę dni górkę, żebym miała na czym zjeżdżać.

 

Bałwan którego zrobił, był tak bardzo jedyny w swoim rodzaju, jakim był On sam.

 

Opowiadał, że przez zaspy po pas chodził do szkoły.

 

W Sylwestra 2000 śniegu nie pamiętam wcale. Wracaliśmy suchą stopą z Centrum na piechotę, bo nie można było dodzwonić się po taksówkę.

 

Zmarł w czasie śniegu.


Ten śnieg, krajobraz towarzyszył mi w pożegnaniu, jednym, drugim, cztero setnym.

 

Ten biały pejzaż, chociaż tak majestatyczny, godny, nie był jednak zawsze sprzymierzeńcem, kiedy chodziło o przeżycie bólu w samotności. 

Wszystko było jakby siłą rzeczy, wystawione na tej bieli bezlitosnej na pokaz.

 

Pogrzeb w dzień śnieżnej burzy tak dynamicznej, porywającej 

i doniosłej jak Jego całe życie.

 

Trudno było mi przez lata mówić, że umarł, raczej odszedł w tę biel bezbrzeżną w ciszę. 

I zaraz potem świat próbował Go dogonić zaglądając do pustych okien i tej jednej sypialni.

 

Niezależnie od tego, że jego nazwisko stało się cenną przynętą, zawłaszczaną często przez niegodnych, 

piękno Jego osoby, mądrość, artyzm, śpiew przetrwają wiecznie najtęższe mrozy. 

 

Mojemu Tacie, bratniej duszy i nauczycielowi… na zawsze. 








niedziela, 1 października 2023

ZA WOLNOŚCIĄ, TOLERANCJĄ, ZA DOBROCIĄ!!

Głosujmy za wolnością, tolerancją i za dobrocią!!

Nauczmy się na nowo wspierać jedni drugich. Słuchajmy siebie nawzajem, swoich wzajemnych potrzeb, rozumiejąc, że są często skrajnie odmienne. 

Dając wolność drugim zagwarantujemy ją sobie. Tolerując zachowania, których nie rozumiemy, pomnażamy dobroć, uprzejmość i zaufanie.

Odnówmy ducha wspólnoty pomimo różnic. Niech tylko nie różni nas prawo, Konstytucja.

Przecież nie trzeba być stuletnim mędrcem, żeby wiedzieć, że życie we wspólnocie to szereg kompromisów i ustępstw spoczywających na szali.

 

Pamiętam jedną z rozmów z Tatą.

Pomimo swojego patriotyzmu oraz sentymentu do katolickich obrzędów, odprawianych po łacinie, powiedział mi, że czuje się kosmopolitą. Ktoś powie, że powodem tego jest fakt, iż przemierzył połowę świata, że dlatego łatwo było mu zająć takie stanowisko. Jednak chyba nie tylko o to chodziło. W Wasiliszkach (polska nazwa, czyt. więc po Polsku), była mu znana od urodzenia wielokulturowość. Trzeba więc podkreślić, że nie tyle o niej wiedział z opowiadań, jak to jest w moim przypadku, ale ją czuł, przeżywał.

Przeżywał codziennie śpiew muezina, do taktu katolickich dzwonów wyłapując jednocześnie znaczenie zdań wypowiadanych w Jidysz. Trzy monoteistyczne religie razem. A co się z nami dzisiaj dzieje?

 

W jaki logiczny sposób wytłumaczyć można, który wyznawca jest ważniejszy a który mniej ważny, albo też wcale. 

Dlaczego w czasach, kiedy sztuczna inteligencja, jest w stanie wytłumaczyć nam więcej niż niejeden polityk lub nawet profesor, mamy dylematy na poziomie  człowieczego mózgu z czasów wojen krzyżowych.

 

Kosmopolityzm, jest wyjściem z tego skrzyżowania czarno – białej myśli.

Jest tęczową autostradą rozpościerającą się we wszystkich kierunkach świata. Jest pytaniem bez tezy, jest miłosną odpowiedzią. Jest wyciągnięciem otwartej dłoni a nie pięści.

Jest zaprzeczeniem strachu zalęknionego człowieka, jest odwagą i tym, że wiem, że nie wiem nic. 

 

Czy wybierzemy karcącego guru, czy tego kto nas wesprze w dochodzeniu do własnych celów, by tworzyć w zdrowiu dobro wspólne ku wolności i postępowi cywilizacji?



        https://www.youtube.com/live/D1bexeeTeVc?si=HbHVpMFPFEraIdm9



https://www.youtube.com/live/2Nb_lL71BCg?si=uKfKcz5KmjW9d0F0









 

 

 

niedziela, 4 czerwca 2023

4 CZERWCA, BIEGNĘ NA MARSZ

 



89 rok. Przyniósł przyzwolenie na otwarte wypowiadanie swoich poglądów politycznych. Przyniósł w końcu to, co już dawno powinno być normą, wolność, akceptację różnic. A właściwie możliwość wyrażenia, że różnice istnieją, że świat wcale nie jest jednorodny. Zmiana radykalna, z dnia na dzień nagle już bez strachu. Same demokratyczne wybory, to było zdarzenie które porównam z późniejszym wejściem Polski do Uniii Europejskiej. Oba towarzyszące uczucia mogę opisać sytuacją, jakby czas przez chwilę przyśpieszył i Polska znalazła się nagle w dalekiej, jeszcze do niedawna, wydawać by się mogło niedostępnej przyszłości. Jakby czas na moment przyśpieszył a może przestał istnieć. 

W 89 mieliśmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej, kolorowo. Pamietam, że tej wiosny wraz z wiekiem powiększyła mi się paczka znajomych. Jako wczesne nastolatki, byliśmy bardzo przejęci transformacją, obserwując jak starsza młodzież była zaangażowana w tworzenie wolnego świata.

Dla mnie dziecka, był to przede wszystkim koniec komunistycznego teatru serwowanego w TVP. Dało się od razu odczuć, że do debaty publicznej nagle dotarł inny, normalny, bezpretensjonalny styl wypowiedzi. Wyraźnie dało się odczuć, że już nie jest ważna „barokowa” retoryka wypowiedzi ale liczy się treść, sens i adekwatność do realiów życia. Niestety z zażenowaniem od lat zauważam, że obecny trend, zainicjowany przez rządzących, znowu stawia na płomienne wystąpienia, przedstawiając jedynie ideologie a nie zagadnienia związane z zarządzaniem Państwem w służbie każdemu obywatelowi. Bagatelizuje się przy tym istotną wagę logiki myślenia, pomijając realizm, czyli dziejące się fakty, powracając tym samym do czasów słusznie minionych. 

 

Przez ten marsz chcę uciec od znieczulenia, od tych co udowodnili, że za nic mają życie Polaków a co dopiero cudzoziemców. 

Po zaniechaniach i przemocy ich poznacie. 


Uciekam, od zniewolenia strachem, uciekam od narodowych kompleksów, uciekam od homofobii, uciekam od ideologów, którzy robią dokładnie to co „złotymi ustami” publicznie poddają krytyce

 

Maszerując uciekam od taniej, tandetnej rozrywki choć docenionej szczodrzej niż powinna być heroiczna postawa służby zdrowia.


Maszeruje ku pamięci tych którzy zmarli bez pomocy, jak to często ma miejsce w krajach trzeciego świata ale nie w Europie

 

Maszeruję płacząc za tymi co zmarli przez mydlenie oczu i zaniedbania władzy, tak manifestuję pamięć o tragediach pandemii o których nie wolno nam nigdy zapomnieć

 

Maszeruję żałując ściętych drzew, 

 

Maszeruję tańcząc, ku wolności, ku różnorodności, ku ciekawości życia, ku logice i nauce, bez zaściankowej podejrzliwości 

 

Z hymnem na ustach ku sekularyzmowi i tolerancji 

 

Z wdzięcznością dla Konstytucji i dla ledwo co, tlącego się jeszcze prawa.

 

Maszeruję ku różnorodności, ku różnicom wziętym z eleganckich dyskusji, które budują postęp.

 

Maszeruję w maseczce jeśli to ma uspokoić tego kto idzie koło mnie.

 

W hołdzie tym, co nie tak dawno życie poświęcali w walce z kłamstwem, dyktaturą i tyranią,

abym mogła tu iść teraz

 

Maszeruje goniąc za fachowością, za wolnością w sztuce, za muzyką tylko tą na wysokim poziomie, 

 

Maszeruję tęskniąc za budującą dyskusją, za człowiekiem, za empatią, za równością, za Polską transparentną i prawą w oczach uczciwego świata.

 

Biegnę!!



https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29816818,4-czerwca-w-samo-poludnie-pobierz-plakat-na-marsz.html



https://www.youtube.com/watch?v=SxC9C9rFXaI



https://www.youtube.com/watch?v=dxIFho9ZpAY

 

piątek, 3 grudnia 2021



 


DZIŚ DZIEŃ COVIDOWEJ ŻAŁOBY NARODOWEJ. W KOŃCU.





W drugiej fali straciłam bardzo bliską osobę, nie było już miejsc w szpitalu ani tym państwowym ani prywatnym. Dla mnie Ci ludzie dla których zabrakło miejsc, rąk do pomocy przy nich, respiratorów, zmarli śmiercią tragiczną. Tragizm śmierci pojawia się wtedy, gdy można jej było zapobiec, gdyby…

Opisuje tu drugą fale, kiedy zaczyna pobrzmiewać wiadomość o szczepionce. Pomimo tego, że już od miesiąca mówiło się, że miejsc zaczyna brakować, domownicy, specjaliści od spiskowych teorii oraz nastawieni anty, brawurowo, narażali schorowaną osobę na potencjalną śmierć z komplikacjami w domu. 


W tej żałobie mam dużo złości i retorycznych pytań. 
Straciłam ją, obserwując na odległość, jak jej bliscy, być może ze strachu i ze zrozumiałej bezradności względem siły wirusa, bagatelizowali obostrzenia. Nie ograniczali kontaktów towarzyskich, o nie noszeniu maseczek, już nie wspomnę.
Nie wiem, być może w podświadomej potrzebie wyparcia tego naturalnego zagrożenia, chcieli żyć dalej normalnie. Co było w tej śmierci tragiczne? Że cenę za ryzykowne zachowania reszty rodziny, zapłacił ktoś inny. Ktoś kto stał by pierwszy w kolejce do szczepień, gdyby tylko były zawczasu dostępne. Niestety tego nie dożył, ginąc śmiercią męczeńską jednak przedewszystkim z powodu niewydolności polskiego rządu w drugiej fali pandemii.
Mamy już czwartą ale postawa naszych rządzących względem podjęcia skutecznej opieki nad społeczeństwem nie wchodzi w tę grę.
Minął rok a w mojej żałobie, jest cały czas dużo złości, bo istnieją winni tej śmierci, tego zaniedbania. Do tego nie stworzyli godnej przestrzeni dla przeżycia żałoby własnego społeczeństwa - degeneracja. 

“We live in a society” nie jest dla mnie pretekstem do śmiechu (internetowe memy) ale do głębokich przemyśleń, co dzieje się z jak najszerzej pojętą wspólnotą, jeżeli małe komórki, jednostki, działają bez poczucia odpowiedzialności za współistnienie. To społeczeństwo jest jak dysfunkcyjna rodzina, żyjąca z “Bogiem” na ustach.

Moja żałoba to wspomnienia, tęsknota, wdzięczność, przerażenie Tym Cierpieniem, to knebel bezsilności i wielka, smutna złość na “wszystkowiedzących”, beztroskich u władzy.
Jest w niej krzyk niemocy, krzyk za tych konających w mękach, którzy z powodu utraty mowy, czy bezsiły nie mogli już krzyczeć. Ale ten krzyk jest w nas, jeszcze nie zginęliśmy. 
Zaniechania, nie da się wymazać za pomocą monologów na konferencjach prasowych, bo rzecz się zaczęła rozgrywać o bezwzględną ingerencję w więzy krwi.
Moja żałoba przestała być prywatna, intymna, stała się częścią niechlubnej historii zimnej, wyrafinowanej władzy.

Jednoczę się sercem z tymi, co cierpią w tym dniu… Pamięć ofiarom egoizmu i pazerności, zaniedbania niech trwa, ku przestrodze. Ten dzień przywraca, Wam tragicznie zmarłym, godność ludzką.