wtorek, 22 września 2020
WZROSTY ZACHOROWAŃ, WZROSTY ZGONÓW
Chcąc nie chcąc spór na temat słuszności tego, że nowy wirus w tym roku
zawładnął ludzkością, otarł się, nie bez uszczerbku o moją osobę. Dowiedziałam
się i to mnie przeraża, że ludzie którzy zachorowali na covid boją się do tego
przyznać ze strachu, że zostaną oskarżeni o to, że ktoś im płaci. Przeraża to,
że osoby które chcą głośno mówić o przypadkach tej choroby, otrzymują groźby
utraty życia. Nie rozumiem. Próbując jednak zrozumieć, wydaje mi się, że anty
kowidowcy mają tak wielki dyskomfort z powodu tego "psikusa" natury, że muszą
obarczyć za to człowieka. Koniecznie kogoś, bo przecież nie coś. Jakby
zapomnieli, że świat natury nie pochyla się nad naszymi pobożnymi życzeniami, co
do wizji idealnego wygodnego świata. Naprawdę rozumiem, trudne a w wielu
przypadkach tragiczne położenie materialne. Jednak w takim czy innym
przypadku,szukanie winnego w jakimś Wielkim Bracie, jest przede wszystkim walką
z wiatrakami a już na pewno mało rozsądne. Zwłaszcza wtedy kiedy ludzie
faktycznie ciężko chorują, umierają. Cała energia powinna iść na ratowanie,
wspieranie a nie na szukanie niewidzialnego wroga. Ostentacyjne paradowanie
dorosłych ludzi bez maseczek wprowadza mnie w zakłopotanie i smutek. Zaczynam
się zastanawiać, nad wielce roszczeniową postawą tych ludzi. Jak by mówili,
"Należy mi się dobrobyt, swoboda, bo ja tak chcę a wy mi tu o jakiejś chorobie
ciągle mówicie a Ja jej nie widzę". Chyba wiem czego może brakować, pokory.
Pokory względem własnego losu, zasad życia. Brakuje też empatii względem tych,
którzy chcą korzystać z maseczek dla czyjegoś i własnego bezpieczeństwa.
Dorośli, którzy jak zbuntowane nastolatki głoszą o rzeczach, których nie
zgłębili i nie są w stanie ich zgłębić, więc spekulują wyprostowani, szeżej
rozchylając ręce, żeby nadać sobie więcej objętości, wagi. Forma retoryczna
zawsze była kluczem do sukcesu w perswazji no i oczywiście donośny głos. Jeżeli
słyszę, że anty kowidowa osoba mówi do człowieka, który odwiedza ciężko chorego,
żeby ten zdjął maskę, jeśli nie czuje się źle i nie ma temperatury, to co ja mam
myśleć? Widać, że są tak anty nastawieni, że nie słyszą o przypadkach
bezobjawowych. Mojej koleżance wyszedł pozytywny test i akurat mogła zamieszkać
w domu rodziców a Ci przeprowadzili się do jej domu, gdzie przemieszkali z
córeczką i jej mężem. Infekcje przechodziła bezobjawowo. Wydaje mi się, że jest
to nic innego jak tylko chore wypieranie rzeczywistości, której anty kowidowcy z
racji jakiś deficytów nie są w stanie udźwignąć. Rzeczywistość jest przede
wszystkm zaskakująca. Człowiek na wszelkich płaszczyznach robi wszystko, żeby
jutro było przewidywalne, bezpieczne ale ostatecznie bezkutecznie. Kosmos jest
od nas większy. W momencie kiedy Covid jest dla nas jeszcze nieodkrytym lądem,
zwykły zdrowy rozsądek nakazuje zachowanie daleko idącej ostrożności.
Rozstrzyganie kto jest dobry a kto zły przez jakieś internetowe grupy jest
raczej niepoważnym a właściwie staje się niebezpiecznym fantazjowaniem.
Przeraża i zasmuca mnie atakowanie służby zdrowia, wszystkich służb
zaangażowanych w pomoc chorym. Tym osobom należą się najwyższe honory i
dożywotnie podziękowania.
Ale tu chyba chodzi o jakąś społeczną autodestrukcję. To tak jak w chorobie
autoimunologicznej, gdzie chore, zdezorientowane komórki atakują te zdrowe,
które są niezbędne przecież do przetrwania całego organizmu. W tym niezbędne do
przetrwania nawet tych chorych, atakujących komórek. I to ograniczone
jednostronne myślenie, że ktoś komuś płaci, żeby tamten kłamał, że zachorował. A
kto Wam płaci anty kowidowcu, za Waszą "niemożliwą" misję chaosu i fake newsa?
Subskrybuj:
Posty (Atom)