poniedziałek, 2 marca 2015

"KTO ZNA NIEMEN? NATALIĘ NIEMEN"

                           

 - Mówiłam już Twojej mamie, ale tobie jeszcze to powiem. Ja wam dobrze radzę, pozwalajcie im wydawać wszystko, niech robią co chcą a przestaną pojawiać się artykuły w brukowcach.

Mniej więcej tak, parę lat temu powiedziała mi ciocia Jadzia, podczas naszej rozmowy na temat jakiegoś kłamliwego tekstu z "kolorowej" gazety o naszej rodzinie. Zaraz po wysłuchaniu tej "dobrej" rady, nasunęło mi się porównanie z praktykami mafijnymi. Oddaj wszystko to Ci chałupy nie spalimy. 
Od tej rozmowy minęło już trochę czasu, my nadal nie pozwalamy wszystkim wszystkiego wydawać a jednostronne, krzywdzące nas  artykuły pojawiają się już nie tylko w brukowcach, ale również
w bardziej prestiżowych magazynach. 
Po części skomentuję i sprostuję ten ostatni z Newsweeka pt. "Twierdza Niemen", napisany przez Wojciecha Staszewskiego, który ukazał się perfidnie w rocznicę urodzin mojego taty.

Zaczynając od początku a raczej od końca. 
Kiedy zmarł tata, zaraz na drugi dzień, jeden z jego kuzynów wraz z ciocią Jadzią bardzo naciskali na mamę, żeby nie było kremacji, bo to nie po katolicku. Kiedy mama przybliżała im, że tata chciał, żeby jego ciało zostało spalone, zaczęli wywierać na nią coraz większą presję. 
Nie mogłam tego znieść, dopiero co wczoraj straciłam tatę, a już dziś chcą decydować za niego jego siostra i kuzyn. Moja mama zamiast w ciszy przeżywać żałobę, tłumaczyła się bliskim taty z jego woli. Szczególnie przerażające było stwierdzenie, że zdanie taty jest nieważne, bo jego już nie ma. 
Autor artykułu sugeruje, że ustąpiłyśmy dopiero, kiedy kuzyn napisał jakiś list do prasy.
Jednak kuzyn siebie grubo przecenia. Tata prosił żeby jego ciało skremować a potem rozsypać. Niestety prawo polskie nie zezwala rozsypywać prochów, tak więc spełniłyśmy jego wolę tylko połowicznie, bynajmniej nie pod naciskiem kuzyna, ale pod naciskiem prawa.
Nie jest prawdą, że moja mama w dzień pogrzebu stała z jakąś listą osób przy wejściu do kościoła. Zapewniam, że nie miała do takich spraw głowy, bo była zdruzgotana utratą ukochanego męża.
Nie było żadnego limitu "gości", to była msza pogrzebowa a nie zamknięte party. 
Autor, zdaje się żeby wprowadzić dramaturgię w swoim tekście przytacza, że razem ze szwagrem ostrzegałam przed robieniem zdjęć i nagrywaniem. Słowo "ostrzegać" jest oczywiście nieadekwatne. Po pierwsze nikogo nie ostrzegałam tylko uprzejmie prosiłam, po drugie robiłam to sama bez szwagra.

KOMU DOROBIONO GĘBĘ?
Niesamowite jest to, że Wydrzyccy chcąc postawić nas w złym świetle, nie biorą pod uwagę,
że właściwie stawiają w złym świetle samego Niemena. Wygląda na to, że spłodził dzieci, których nie potrafił dobrze ukierunkować, z kobietą, która wyrzucała, a w najlepszym razie chowała jego osobiste rzeczy. Młodszy kuzyn (a nie starszy, jak to jest napisane w tekście), donosi, że tata powiedział, że mama wyrzuciła skarabeusza od Faridy. Każdy kto choć trochę znał Niemena może się domyśleć, że tata nie wytrzymałby ponad 30 lat z kobietą, która kontrolowałyby jego życie czy jego przedmioty. Czy Niemen był pantoflarzem? Nie, nie był. Do tego wydaje się być logiczne,
że jeśli kocha się w danym czasie, daną osobę, to nie otacza się przedmiotami, które kojarzą się
z poprzednimi miłościami. Stąd zapewne kuzyni nie dopatrzyli się skarabeusza od Faridy, kiedy tata spotykał się już z moją mamą.
Nigdy nie widziałam, żeby mama coś wymuszała na tacie, czy na kimkolwiek. Ewidentnie, kolejny raz chcą wypaczyć charakter mamy w oczach opinii publicznej. Dorobili gębę nie tylko żonie
i dzieciom, ale też samemu kuzynowi, Czesławowi Niemenowi.
Właściwie teraz my powinnyśmy dać wywiad, najlepiej do jakiegoś brukowca, o tym co tata mówił
o kuzynach. Parę niepochlebnych faktów już nasuwa mi się na myśl, ale nie chodzi tu przecież
o odbijanie piłeczek. 

KTO ATAKUJE?
Atakują Ci, którzy nie osiągnęli zamierzonego celu. Z tym, że w tym przypadku, samo założenie odnośnie chęci osiągnięcia celu jest błędne. Trudno jest przecież pomyślnie realizować plany, chcąc dysponować czyjąś własnością. 
Jeden kuzyn wydaje bez zgody uprawnionych robocze nagrania ze zwykłych kaset magnetofonowych. Pozostali kuzyni wspierają stowarzyszenie, które działa bez porozumienia z żoną artysty. Ciocia niesprawiedliwie osądza w prasie, zdaje się dlatego, że nie udało jej się postawić na swoim w przeróżnych kwestiach.
Farida atakuje bo nie było zgody aby na koncercie organizowanym przez Krzysztofa Wodniczaka odtworzono śpiew i grę Niemena.

PROCESY WYGRANE PRZEZ NAS.
Ciekawe, że pomimo tego, że informacja o wygranym procesie ze Stowarzyszeniem Brzmienia jest prawie zawsze podawana z informacją o wygranym procesie o naruszenie dóbr osobistych przez Krzysztofa Wodniczaka, jednak już tę drugą redakcja pomija. 

Na dowód wygranej sprawy, przytaczam przeprosiny, które sąd nakazał umieścić w Głosie Wielkopolskim:
06.10.2014
Krzysztof Wodniczak redaktor naczelny magazynu Brzmienia, przeprasza Panią Małgorzatę Niemen - Wydrzycką za wielokrotne naruszenie jej dóbr osobistych w postaci dobrego imienia i kultu pamięci po osobie zmarłej.

TO JAK TO WŁAŚCIWIE JEST Z TĄ FARIDĄ?
Żadnej zazdrości nie było. Nie chodzi o jakąś wymyśloną zazdrość. W związku z tym, że pan Wodniczak zachowywał się nieuczciwie, nie wyobrażałyśmy sobie, żeby unikatowa produkcja została odtworzona przy okazji koncertu, który organizował. Powiedziałyśmy Faridzie, żeby poczekała z tą premierą na inny koncert. Niestety z jakichś powodów nie była w stanie uszanować naszej prośby. Szkoda. 
Mój ostatni kontakt z Faridą wyglądał tak, że kilka dni po śmierci taty dzwoniła do nas i mówiła coś po włosku płacząc. Udało mi się zrozumieć, że mówi że mnie kocha. Wcześniej pamiętam, że była
u nas dwa razy w latach 80. Kiedy tata odszedł dzwoniła czasem do mamy, a przez wspólną znajomą dowiedziałyśmy się, że bardzo chciałaby zaśpiewać z Natalią i ze mną. Mówiła, że ma jakieś muzyczne plany związane z tatą, ale niczego bez naszej zgody nie zrobi. Niestety, niedługo potem zauważyłyśmy, że Farida obraca się w kręgach naszych przeciwników. Zmieniła front do tego stopnia, że na rozprawie sądowej zapewniała, że mojej mamy nie zna i że widzi ją właśnie pierwszy raz. Jeżeli spekulować tu o zazdrości to raczej wygląda na to, że to Farida jest zazdrosna o mamę. Oczernia ją, mówi o jej uczuciach w mediach z ogromną pogardą. To typowe zachowanie zazdrosnej kobiety.

POMINIĘCIE FAKTÓW.
I jak zwykle nadrzędnym celem tego typu artykułu jest przekazanie opinii publicznej, że niby żona, córki chcą, żeby zapomniano o Niemenie.
Stąd zapewne został przemilczany fakt, że założyłyśmy Fundację imienia Czesława Niemena, w celu propagowania jego twórczości a nie w celu uśmiercania.

O MNIE.
Tata nie nazywał mnie Talibem. Temu stwierdzeniu zaprzecza nawet sama treść artykułu. Absurd, jakby autor albo sam redaktor naczelny chciał się za coś odegrać. Ale przecież Ci Panowie mnie nie znają, ani ja ich nie znam. Niczego złego im nie zrobiłam, a jednak jestem zagrożeniem? Najlepszą obroną jest atak? Ale o co chodzi?
Nieprawdą jest, że poinformowałam pana Wojciecha Staszewskiego, że mój mąż nie jest muzułmaninem. Postanowiłam nie odpowiadać na pytania Newsweeka. Pomyślałam jednak,
że będzie najlepiej jeśli prześlę linki do wywiadów i tekstów, które autoryzowałam. Że jeśli muszą coś napisać, żeby przynajmniej korzystali z wiarygodnych źródeł. Pomimo tego, że z tych linków można dowiedzieć się czym się zajmuję, autor ubolewa, że nie było mu dane dowiedzieć się gdzie pracuję. Pozwoliłam sobie nawet dać linki do wszystkich reedycji albumów, które tata nagrał dla Polskich Nagrań, a które odrestaurowałam w ostatnich miesiącach. Zresztą przecież o tym też jest przelotna wzmianka, dlaczego więc autor stwierdza, że nie było mu dane dowiedzieć się co robię. Być może ten artykuł pisały dwie różne osoby, bo jednak w pewnym momencie dowiadujemy się (niezgrabną polszczyzną), że uczyłam się "na realizatora dźwięku". 
Informacja, że grałam na skrzypcach jest nieprawdziwa.
Właściwie myślę, że nie chodzi redakcji o jakiś odwet. Moja osoba posłużyła im jedynie jako tło dla uwiarygodnienia ich historyjek. Pomimo tego, że pan Staszewski napisał mi, że w Polsce jest duże zainteresowanie tym kim są spadkobierczynie Czesława Niemena, ostatecznie udowadnia, że jest mu obojętne co przekaże o mnie. Nie rozumiem jak wytłumaczyć wzmiankę, że grałam na skrzypcach, skoro w jednym z wywiadów, które, jak zapewniał przeczytał pan Wojciech, jest wyraźnie powiedziane na jakich instrumentach grałam. Nie były to instrumenty smyczkowe. Mam wrażenie,
że mogliby również napisać, że grałam na grzebieniu, byleby tylko coś tam, coś tam sprzedać. 

O MAMIE.
Sarkazm autora względem osoby mojej mamy potwierdza jedynie tendencyjność redakcji.  
Jestem ciekawa czemu tak negatywnie interpretują nasze zmagania z tymi, którzy naszych praw nie szanują. Szydzenie z faktu, że wykorzystujemy wymiar sprawiedliwości do obrony, jest zupełnie niezrozumiałe. Używam cały czas "my" bo mama działa w porozumieniu z Natalią i ze mną. Czemu tak trudno mediom, które są właściwie stworzone z dóbr intelektualnych, zrozumieć, że naruszanie ich jest niedopuszczalne. Jestem ciekawa czy pan Staszewski również chciałby być notorycznie piratowany. Czy byłoby mu do śmiechu gdyby ktoś szydząc, odbierał mu prawo do obrony przed sądem.
Od lat zadaję sobie pytanie, komu zależy na tym aby czarny PR względem mojej mamy trwał?
Odpowiedź znajduje się w artykule "Twierdza Niemen". Trzeba tylko czytać między wierszami.

MOBBING W NEWSWEEKU?
W ostatni piątek słuchałam programu radiowego, w którym to wypowiadał się redaktor naczelny Tomasz Lis. Wykazał się dużą kreatywnością. Tematem rozmowy był mobbing. Nagle redaktor podał nietypowy przykład, kiedy to leniwy dziennikarz, na krótko przed terminem realizacji kolejnego numeru, mówi naczelnemu, że tekst jeszcze niegotowy i nie nadaje się do druku.
Odniosłam wrażenie, że pan Lis mówi o swojej redakcji. Czyżby tłumaczył się z niskiego poziomu dziennikarstwa, który prezentuje polski Newsweek? Że to nie jego wina tylko dziennikarzy, których zatrudnia? 

"KTO ZNA NIEMEN? NATALIĘ NIEMEN".
Tak właśnie 9 lutego Wojciech Staszewski dopytuje na swoim facebooku. Nie bardzo wiem kto miałby odpowiedzieć na to pytanie. Polubiła to tylko jedna osoba.
Autor próbuje zlokalizować kiedy i skąd wzięła się Natalia. Odnoszę wrażenie, że jedynie udaje,
że nie zauważył spektakularnego występu siostry na festiwalu w Opolu 2013r. Jednak zdradza go wzmianka, że od 2013r. Natalia powraca do śpiewania, ale jedynie występuje z chrześcijańskimi zespołami. Prawda jest taka, że Natalia ponad 10 lat temu występowała z wymienionymi zespołami,
a od paru lat jedynie sporadycznie. Natomiast w 2013 roku zaczęła śpiewać niepopularne kompozycje taty w koncertach pt. "Niemen mniej znany" i również zdobyła ogromną popularność śpiewając "Dziwny jest ten świat" na festiwalu. Wydaje mi się, że autorowi zależy aby pominąć występ w Opolu, dlatego podaje sztuczną informację, że szerzej o Natalii dopiero usłyszano gdy poparła jednego z kandydatów na prezydenta w tym roku. To jest moment kiedy można stwierdzić, że nieuczciwe media nakręcają pewną nową rzeczywistość  niezależnie od tego jak było naprawdę.

UTRWALANIE FAŁSZYWEJ RZECZYWISTOŚCI.
Po co? Niewątpliwie chodzi o czyjś interes. Jaki interes? Wszelki.
Trudno powiedzieć komu chodzi o zniekształcenie i udupienie wizerunku "Niemenków".
Jedno jest dla mnie jasne, wszystkie te osoby, które wylewają na mamę i na nas pomyje, znają się, albo są spokrewnione. Dla mnie to najzwyklejsza, swego rodzaju mafia niemenologów. Tak pompatycznie nazywają swoje grono. 
Co jakiś czas mama ma propozycje, od jakichś dziennikarzy, żeby opowiedziała o tych swoich "niemenowych" problemach. Mama nie chce międlić tematu, a za pewien czas i tak czytamy artykuł tego dziennikarza, który co dopiero dzwonił, gdzie obsmarowuje mamę przy ochoczej pomocy naszych nieodłącznych niemenologów.

A MACIE, ŻE NIE MACIE.
Raz zatkało mnie kiedy ciocia Jadzia opowiedziała mi jedną z rozmów, którą przeprowadziła z tatą.
Chodziło o rysunki z dzieciństwa, które pierwszy raz zobaczyłam w pewnej książce. Poinformowano, że rysunki udostępniła siostra artysty. Zapytałam ciocię Jadzię czy będę mogła zeskanować obrazki na pamiątkę. Ciocia powiedziała, że tak, że obcym dawała, to nam też pozwoli. I zaraz beztrosko ciągnęła, że tata nie tak dawno poprosił, żeby mu je oddała. A ciocia na to, że nie. Odpowiedziała mu: "kiedyś ich nie chciałeś, to teraz ich nie dam". Dopowiedziała mi: "Wy macie swoje obrazki a ja mam swoje". Jakby myślała sobie, a macie, że nie macie. Wyjaśniła, że kiedy wyjeżdżali ze Starych Wasiliszek, tata pakując się zostawił te swoje rysuneczki porozrzucane na podłodze. Na szczęście ciocia je pozbierała. Jednak nie rozumiem logiki jej myślenia, że nie chciała mu ich oddać po około 50 latach, kiedy ją o to poprosił? Cóż, dla cioci Czesław Niemen zawsze będzie młodszym bratem
a dla mnie ojcem i mężem mojej mamy.
Tak. Kiedy zmarł, nie tylko utraciłam jego osobę, ale również zginął nieuchronnie związek moich rodziców, na który lubiłam patrzeć, który był dla mnie wzorem relacji i opoką. Nie mogę patrzeć jak traktują dziś tę więź niektórzy jego bliscy i niektórzy znajomi. 
Więź, która przecież trwa w pamięci i na szczęście nie da się jej przekreślić kłamliwymi tekstami
w prasie.
Powyżej przytaczam więc z tej okazji mój rysunek, który mówi wszystko.